Severity: Notice
Message: Only variable references should be returned by reference
Filename: core/Common.php
Line Number: 239
(Fot. M. Kaczyński)
Urodzony w 1969 roku w Mikołowie.
Absolwent Wydziału Filologii Polskiej UŚ w Katowicach.
Członek: SPP, Polskiego Pen Clubu, GTL, Polskiej Akademii Filmowej.
Laureat:
Literackiej Nagrody Czterech Kolumn (2010)
Poetyckiej Nagrody Otoczaka `2009 – przyznawanej za najlepszy tom wierszy w danym roku (2010).
NARZUT
Niski zewłok dymu, swąd wydłubany z oczodołów zakwitłych jak
Fioletowe ramię błyskawicy, w żadnym z odwiedzanych mieszkań
Nie ma już niezatkanych wywietrzników, w martwym szybie skrapla
Się ocet cienia. Dopokąd to trwa, tam spiętrza się sypki gwint tego
Dookolnego leju, zastawki woli i trwogi nie tylko owego świata. W
Poszarpanym paśmie nawigacji jest pionowa skala, w której utyka
Osinowa fala. Doreguluj tedy ten mdławy skrzyp, jak wiecheć wepchnij
Mnie jeszcze bardziej w rozstrojoną dźwignię drgań, na pobliskim moście
Nikogo, poza samochodami, nie widać, twardnieje tam sprażona dal.
Szmatławy kres w półobrocie. W skinieniu pory same tylko cugle.
Zachowując wszelką miarę, nie mamy czego już wytyczać, gdyż klocek
Tego sprasowania jest odwieczną pałatką mgły, każdy zamek nią się
Osnuwa, ów prototyp zadeptanych spraw, którym chciano się oddać z
Animuszem większym niż czerwcowy grad. Zamieszkaj w startej cegle,
Spyl komin, zadrutuj gniazdo. Obciążamy się wszak nośnie, w kubaturze
Próżni zaczyna się to pole dźgań, kiedy instruktor napina cięciwę i strzała
Leci przez tryliony lat, tarcza zaś oddala się i wypada z niej ścieniowana
Kula trafień, owa pokrywka czarna jak kasetka pełna maku, zmielonego
Weń pnia. Wywab ten tusz spod powieki sufitu, przekieruj dzień na
Szersze torowisko, rozciągając narzut tchnienia o milgram światłocienia,
W tym przenośnym obozowisku są tylko ramy i progi, uszczerbione
Ostrogi i pęknięte ucha, jakby składowisko tych miesięcy było tylko
Mgnieniem, skołowanym hasłem, zaciętym szyfrem. Poza klatką nie
Ma innych schodów. Spiralne przejścia wyludnione od nadmiaru
Przeciążonych ruchów, zabiegań o obfitsze rogi, jak stępione kanty,
Są śladem stałego zalegania tych spękanych tąpnięć, które uwalniają
Się same, i koczują pod klapką czaszki, w haustach dźiegciu. Dryf
Jak ubój. Nic bez niczego, nic wszystkiego. Żadnych krótkich przełożeń
Na przekładnie dłuższe niż skromny syk gaszonej zapałki, gdyż gra nam
Opad przejściowy jak niż, żadnych więc uskoków nie doświadczysz tu
Boleśnie, pomiar rdzenia bólu dopiero się rozpoczyna, kłuje jeno jak
Bok, i zwija się w kącie jaskrawego widzenia wszystkiego, czego nie można
Objąć, jak ramieniem nocy, za jednym zamachem, zamachem ostatnim,
W tym bezistociu, w istoczeniu się ciągłym, jak w desancie plaży,
Okopconym szkiełku lunety, kiedy pojemniki są przepełnione workami
Śmieci, i nie brakuje ci już innych zamieci, bo każda cząstka ruchu jest
Wirem znoszącym kręgi tego skuwania ciepłem lub mrozem, rozsypanką
Mrocznych plamek i niewędrownych coraz bardziej krwinek, płaskich
Bielm i totemów przedłużanych udręk. Zachowaj ten ugór pod ekierką
Serca. Pielęgnuj ten raźny ubytek. Nie drenuj opiłkiem wiatru innych
Żagli rowu. Morga losu wystarczy na ten obchód, sina raca szybciej niż
Później zamieni się w trefl, i będziesz się jeszcze pewniej miał za nic, nim
Cokolwiek nastąpi, ustępując miejsca innemu charczeniu, długiemu opadaniu
W źrenicę nicości, gdzieś po przekątnej, nieopodal kursu zaniku, na tym
Zimnym rżysku, w spadzistej wędrówce aż po rozbiórkę masztu, drżenie rdzy.
Prezentowany wiersz pochodzi z przygotowywanego do druku tomu Inwersje.
Tomiki wierszy:
Te sprawy. Kraków 1995.
Niebezpiecznie blisko. Warszawa 1996.
Zimni ogrodnicy. Mikołów 1999.
Przypadki i odmiany. Mikołów 2001.
Bermudzkie historie. Mikołów 2005.
Zawsze wszędzie indziej – wybór wierszy 1995 – 2005. Olsztyn 2008.
Przester. Poznań 2009.
Szereg zerwań. Poznań 2011.
Pola toku. Poznań 2013.
Arkusz poetycki:
Podgląd zaniku. Mikołów 2014.