Severity: Notice
Message: Only variable references should be returned by reference
Filename: core/Common.php
Line Number: 239
Urodzony 12 czerwca 1947 roku w Bytomiu. Polski prozaik i poeta. Debiutował w 1970 roku na łamach czasopisma „Odra”. Laureat nagrody im. Andrzeja Bursy. Od 1974 do 1983 roku członek Związku Literatów Polskich, a od 1989 roku − Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Od 1993 roku należy do Górnośląskiego Towarzystwa Literackiego.
PISARZ I KARAWANY (fragment powieści)
Pierwsze promienie wiosennego słońca ogrzewały moje wychudzone ciało. Oparty o wielkie drzewo wsłuchiwałem się w śpiew ptaków. Postanowiłem działać! Była najwyższa pora. Dosyć miałem ubliżania w klasie i chciałem pokazać, że też jestem coś wart i trzeba się ze mną liczyć. Musiałem pokazać rówieśnikom, że nie jestem żadną hrabiowską ofermą, tylko – podobnie jak oni – zdolnym zabijaką. Pomysł był prosty, trzeba było mieć potężną śliwę zamiast oka i potłuczone dłonie. Już widziałem zdumienie tych koleżków! Ich podziw dla mojej nowej osobowości! Świat był brutalny i trzeba było wyciągnąć do niego rękę.
Oddychałem spokojnie i wyobraziłem sobie wroga, który znienacka mnie dopada. Mocno zacisnąłem pięść, kręciłem nią, aby nabrała jeszcze większej mocy, pomyślałem, że ja to wcale nie ja, odpowiednio nastawiłem twarz i huknąłem pięścią w prawe oko. O, rany! Zamroczyło mnie. Dzielnie powtórzyłem cios. Trafiłem nieco niżej, w kość policzkową. Zmobilizowałem się jeszcze raz i walnąłem z całej siły. To było naprawdę ekstra uderzenie! Aż świat zawirował.
Z trudem podniosłem się spod drzewa. Trochę kręciło mi się w głowie. Ale byłem z siebie zadowolony. Jeszcze raz uderzyłem się, ale przyznaję, że nie był to dobry cios.
Objąłem to wielkie, kochane drzewo.
− Nie bój się – powiedziałem. – To nie będzie bolało!
Prawą pięścią zacząłem uderzać o konar. Raz, dwa, trzy, dziesięć! Ręka bolała mnie jak diabli. Zadałem jeszcze parę ciosów. Spojrzałem na swoją pokrwawioną łapę. Nieźle – pomyślałem.
Ukląkłem, objąłem drzewo i pocałowałem je.
− Przepraszam – powiedziałem. – Musiałem to zrobić. Dziękuję, że mi pomogłeś. Dziękuję, że mnie rozumiesz. Jesteś wiecznością!
Podniosłem się i zacząłem biec przed siebie. Słońce zachodziło i dawało różne odblaski w tym lesie. Byłem bardzo zdyszany. Plątałem się wśród przeróżnych chaszczy. Już wybiegałem na polną drogę, gdy potknąłem się albo ktoś podstawił mi nogę, i runąłem uderzając twarzą o porzucony w dziwnym miejscu wielki kamień.
− Lubicz! Baczność! Spocznij! Biegiem marsz! – usłyszałem.
Tomiki poezji:
Rozmowa z Innym Bogiem. 1972
Piszę Kobiecie. 1977
Ludzie biegną.1980
Któregoś dnia opuszczę ten bal.1984
Wiersze. 1992
Buntuję się w Twoich ustach. 1995
Samotność wciąż szaleje. 1995
Muszę Cię wychłostać. 1995
Kobieta, mężczyzna, świeczka. 2000
Zbiory opowiadań:
Dużo słońca w szybach. 1973
Ziółka dla Idioty. 1975
Biała mysz.1980
Powieści:
Marsz dowolny. 1976
Kocia łapa. 1983 (wyd. 2, 1988)
Odwyk.1989 (wyd. 2, 2002; wyd. 3, 2009)
Beri-beri. 1993
Martwy blues. 1994 (wyd. 2, 2009)
Wielkie nic. 1994
Strach na Wróble. 1996
Stokrotka. 1997 (wyd. 2, 2002; wyd. 3, 2003; wyd. 4, 2009)
Hazard. 1998
Domy Przewlekłej Miłości. 2003 (wyd. 2, 2012)
Pisarz i karawany. 2007
Koniobójca. 2007
Diament. 2007
Stokrotka i demony. 2009
Zapach kobiety. 2009
Narcyz. 2010
Taniec borderline. 2010
Chwasty. 2012
Kraina szczęśliwości. 2012
Obojętne. 2014
Zamknięci. 2014
Dzienniki:
Jestem. 1995
Jestem (2). 1995
Moje cholerne 20 lat. 2010
Cholerne 21. 2012